„Odysejki”
Tekst: Dorota Combrzyńska-Nogala
Okładka i wyklejka: Robert Konrad
Wydawnictwo Literatura
Odysejki, bo w getcie przeczytały całego Homera; Odysejki, bo są stale w podróży; Odysejki wreszcie, bo… szukają domu. Nie tego własnego, on już należy do przeszłości, ale miejsca, w którym poczują się bezpieczne. I bezpieczni, bo opowieść – początkowo mówiąca o wojennej peregrynacji z warszawskiego getta do Kazimierza żydowskiej dziewczynki Ryfki Młotek i jej opiekunki Petry Wapno – zmienia się w pewnym momencie w opowieść o imigrantach i uchodźcach, zatrzymywanych na granicy polsko-białoruskiej od 2021 roku.
Książka jest fascynująca. Ryfka (potem Ewka) to jedno z literackich wcieleń silnego i mądrego dziecka, jak Pippi Astrid Lindgren czy dziecięcy bohaterowie książek Roalda Dahla. Jej siłą jest intelekt i umiejętność pozyskiwania życzliwości otoczenia. Jako kilkulatka Ryfka nauczyła się kilku języków z modnych przed wojną kalendarzy, które pożyczali jej mieszkańcy wielonarodowościowej kamienicy: Polacy, Żydzi, Niemcy, Francuzi.
Czy Ryfka Młotek istniała naprawdę? A może była tylko marzeniem Petry, projekcją jej własnych nierealnych pragnień? Wyobrażeniem, że Petra nie jest tak naprawdę nieślubną córką bardzo biednej praczki, ale urodziła się w zamożnej rodzinie, jest wybitnie zdolna i – jak czytamy na czwartej stronie okładki – bystra i niepokorna. Jak Ryfka.
Pytanie o tajemnicę kreacji postaci Ryfki – Ewy nie jest jedynym pytaniem, które stawiamy sobie po przeczytaniu tej niezwykłej opowieści, w której istnieją obok siebie: bolesna przeszłość, bolesna teraźniejszość i magia mądrej baśni. Dzięki tej ostatniej książkę czyta się trochę jak baśń, trochę zaś jak pełną arcyciekawych zdarzeń powieść drogi, dużo młodszą siostrę Odysei. (Ewa Gruda)