Kiedy dotarła do mnie wiadomość o śmierci p. Edmunda Niziurskiego, pierwsza pojawiła się refleksja bibliotekarza, bo do tej grupy zawodowej się zaliczam, – jakie to świetne książki pozwalały nam kształtować kulturę czytelniczą, rozwijać wrażliwość literacką, wreszcie wprowadzać młodych czytelników w świat wartości, które były bliskie autorowi i jego pokoleniu.
Kolejną myślą była radość i duma prezeski Polskiej Sekcji IBBY, iż dane nam było pracować takim kolegą i partnerem, móc cieszyć się jego twórczością w sposób „ służbowy”, nagradzać, uczcić medalem za całokształt dorobku, wreszcie wystąpić z sukcesem o Gloria artis.
Kiedy rozpowszechniałam informacje o jego odejściu, rozdzwoniły się telefony i rozgrzały łącza internetowe od komentarzy „Książki mojego dzieciństwa”, „Dzięki nim polubiłem czytanie” itp.
Pare lat temu, na fali fascynacji literatura SF, jeden z internautów skarżąc się na przesyt tą tematyką pytał retorycznie, czy dla przekazywania takich wartości jak odwaga, przyjaźń, empatia, determinacja, lojalność są niezbędne gryfy, jednorożce i magiczny świat?
Czy to nie może się dziać w szkole, w domu, na podwórku? Otóż może. Tylko trzeba talentu Niziurskiego, który nie potrzebował żadnych eliksirów.
Żegnając dziś Pana, panie Edmundzie, zazdroszczę tym, którzy po tamtej stronie, w domu naszego Ojca, który jest trochę jak Stary Ogród z Niekłaju, czekali na Pana – nauczyciele, tacy jak Alcybiades i pani Okulusowa, wyraziste postacie uczniów, podobnych do Ciamciary , Zdeba, Wiktora Stopy i Karola Rudnioka, barwne postacie Wieńczysława Nieszczególnego i Cezarego Cedura. Macie sobie tyle do opowiedzenia!
Maria Kulik
Prezes Polskiej Sekcji IBBY